Oglądało mi się go bardzo dobrze a koncówka też była fajna. Jedna rzecz mnie tylko przeraża gdy patrzę na Keanu i pamietam dzieciaka z "Na Fali" a teraz widzę nobliwego pana po pięćdziesiątce to zdaję sobie sprawę z tego strasznego upływu czasu i z tego ze ja również przez te lata nie stałem się młodszy :--))))
Niedzielni kinomani może tak tego nie odczuwają ale maniacy którzy ładują filmy z danym aktorem jak leci przez lata to już bardziej :-)))
Reeves jeszcze jako tako, choć już teraz można dostrzec, że nie starzeje się, jak na przykład Connery, Eastwood, Hopkins, Niemczyk i Nowicki. Oni z wiekiem nabierali dostojnego, męskiego i dojrzałego piękna. Reeves jest półkrwi Haitańczykiem, dobrze wyglądał do 40', potem niestety na twarzy wszystko wychodzi. Geny.
Co do Rene - ledwo ją poznałem. Myślałem na początku, że to Benz. Mocno odbiły się jej na twarzy ostatnie eksperymenty poprawcze.
Belushi - ten to się trzyma. Niby gruby, niby brzydal a od 20 lat wygląda tak samo. Gość ma 62 lata.
Jednym słowem już czas aby Keanu przyjechał do Polski i odwiedził klinikę doktora Szczyta :-))) bo patrząc na Zellweger to ich konowały od plastyki to jacyś amatorzy :-)))
..."Reeves jest półkrwi Haitańczykiem, dobrze wyglądał do 40..." Niezła antropologiczna teoria. Szkoda, że oparta na ... nieprawdzie. Można się "pisemnie przejęzyczyć", ale w przypadku faktów, że tak powiem, geograficznych, niesie to pewne konsekwencje...No i oczywiście matematyka ( lub chemia) nie "teges" - temat "Proporcje" do poprawki:).
Przeanalizuj, ziewający kolego, biografię Revesa pod kątem pochodzenia. Potem rzut oka na mapę, potem na swój post, potem znów na mapę... Odkrycia geograficzne dobrze robią na senność.
Poza tym "pół krwi" oznacza, że dziecko ma jednego rodzica "pełnej krwi" i drugiego rodzica "pełnej krwi". W przypadku Keanu tak wcale nie było, a to oznacza, że jest nie "pół krwi kimś tam", lecz ... no właśnie - tu pojawia się inny ułamek. Jaki? To już trzeba obliczyć z tzw. "proporcji" właśnie.
Dobra, płyń. Nie mam życzenia przegadywać się z nabzdyczonym kogucikiem. Po prostu następnym razem sprawdź swoje informacje, nim się nimi podzielisz publicznie.
Facetem, który ma rację. Przynajmniej w tej kwestii, Panie "Haitańczyku z Hawajów". Pisałem cały czas grzecznie, a Ty próbujesz sprowadzić tę wymianę zdań do poziomu pyskówki, w której zapewne czujesz się lepiej. Ale takie są niestety dzisiejsze anonimowe media - obszczekiwanie zza węgła. Możesz mi wierzyć, że w oczy byś mi takiego lekceważenia nie okazał. A teraz, radze Ci, albo nie - ja proszę Cię : odpuść sobie dalsze poskoki, ok?
Życie to jest mgnienie. Pijesz zielone wino, a za jakiś czas okazuje się że to już koniec bajki. Mówisz to niemożliwe? Już?! ;)
Wszystko zależy do tego jaką masz perspektywę.
Zgadzam się z w 100 procentach. Ogólnie to bardzo lubię dramaty sądowe a koleżanka ma może jakieś ulubione tytuły z tego gatunku? Dla mnie klasyki to "Ludzie Honoru" i "Wyznaję".
Z pamięci na szybkiego nie przypomnę, przejrzyj moją listę obejrzanych filmów, dużo dobrych oglądam, oczywiście dla mnie dobrych, z klimatem, ale nie każdemu mogą przypaść do gustu, ja akurat takie gatunki lubię jak dramat, wszelkie miłosne, thrillery, komedie i inne byle dobre i miały klimat :)
Napewno zapuszczę żurawia do twojej filmoteki i z pewnością znajdę jakieś nieoglądane perełki. Nawiasem mówiąc jesteśmy miłośnikami podobnych gatunków filmowych :-))))
A ja już na pierwszy rzut oka z Twojego profilu coś sobie wybrałam do oglądania :)
Cieszę się z tego powodu i życzę miłej projekcji :-)))) Co złego to nie ja :-))))
jeżeli jesteś wierzący w naszego Pana Jezusa Chrystusa to się cieszysz z upływającego czasu, bo każdego dnia jesteś bliżej
wieczności, tylko ludzie niewierzący frustrują się upływem czasu, bo nie mają żadnej nadziei i wszystko się dla nich
kończy na tym życiu -zaiste tragiczne
Reeves wygląda bardzo dobrze jak na swoje lata, natomiast 'dzięki' operacjom Zellweger jak dla mnie jest kompletnie inną osobą.. uwielbiałam ją w Pamiętnikach Bridget :)
Zeellweger nie miała operacji tych operacji ktore masz na myśli,ona po prostu ,,drastycznie" schudła ,w filmie gra rolę matki nastolatka plus charakteryzacja i mamy efekt.przecież nie może wyglądać jak jego starsza siostra ;)
Dokopałam się do faktów :D i masz rację, nic sobie nie poprawiała, w jednym wywiadzie mówiła, tylko o drobnej korekcie okolic oczu do filmu. Waga i wiek robią swoje, wygląda inaczej, ale piękna metamorfoza :) Dzięki za komentarz poprzez który nie popłynęłam 'owczym' tokiem myślenia za innymi ;) Pozdrawiam. R
Tak tak- a Mickey Rourke pewnie się zaciął przy goleniu i ma taką facjatę :-)))))))
Dla poprawy tego przygnębiającego wrażenia, zalecam Ci obejrzenia nowego Johna Wicka, także przecież z ponadpięćdziesięcioletnim Rivesem, pamiętając o jego wrodzonej niechęci do dublerów. Mnie - jego skapcaniałemu rówieśnikowi - dopiero analiza TEJ roli sprawiła smutek i ... wstyd. Ale Tobie może pomóc świadomość jego niesamowitej sprawności i formy ( także "wizerunkowej", że tak powiem...).
Myślę że nie powinieneś popadać w taką depresję, bo według mnie porównywanie się z aktorami to trochę jak porównania z zawodowymi sportowcami. Aktorzy całe życie podporządkowują swej pracy. Trenują, ćwiczą , sztaby dietetyków slęczy nad dietami dla nich a kiedy to wszystko już nie pomaga wtedy do akcji wkraczają sztaby doktorków z operacjami, zabiegami medycyny estetycznej i zastrzykami z testosteronu a na ekranie zawsze można coś komputerowo podkręcić. Ciekaw jestem czy gdyby taki celebryta nazapierdzielał się przy kopaniu rowów przez 40 lat,wychował z troje dzieci i jadł co popadnie to w wieku 60 lat czy również miałby kaloryfer?
No, cóż, jeśli idzie o diagnozę mojej depresji, to - uspokajam - jest na szczęście nietrafna. Właściwie napisałem to pół-serio. Poza tym, mój podziw nie dotyczy w żadnym razie wyglądu ( "kaloryfery", te rzeczy ), tylko sprawności fizycznej w sztukach walki, choćby i te były tylko choreografią. Choć, nie zaprzeczam - Rives wygląda znacznie korzystniej w Wicku, niż w omawianym tytule, ale, jak sam pisałeś, tu już pomaga "czarna, hollywoodzka, magia". Pozdrawiam.
Miło że mylisz mnie z doktorem Freudem ale nie miałem na celu dokonać psychoanalizy twojego przypadku :-))) ,tylko twój post sprowokował mnie do kilku ogólnych znanych wszystkim stwierdzeń. "John Wick 2 " wywarł na mnie bardzo złe wrażenie, po jedynce to jakaś masakra a scena w metrze kiedy goście strzelają do siebie jak na placu zabaw w tłumie to jakiś przypał. Przez takie głupoty i natłok scen akcji w tym filmie nawet nie można się było skupić na osobie głównego bohatera.
Faktycznie, i ja byłem zdruzgotany jakością tej kontynuacji. Przyznaję, że film ten niebezpiecznie zazębia się z kinem klasy "B", niemniej z sentymentu do głównego bohatera - mściciela psów ;) - moja a ocena jest zbyt wysoka. Poza tym, jak zdradziłem, fakt bezpośredniego udziału Rivesa w scenach walki wzbudził mój podziw i ... zazdrość. Sam wiele lat, jakiś już czas temu, trenowałem sporty walki, więc siłą rzeczy sprawność gościa, który przełamuje naturalne ograniczenia fizyczne musi budzić moje entuzjastyczne poparcie.
Napewno jeżeli miało się styczność w życiu z jakąś dziedziną jak ty ze sztukami walki to inaczej ogląda się film, zwraca się uwagę na elementy, które inni ignorują.Pierwsze pół godziny "Wicka" mnie podjarało, złamanie przysięgi, zemsta już spodziewałem się mrocznego kina z pogranicza sensacji i dreszczowca a tu nagle film zamienia się w jakąś strzelaninkę bez ładu i składu z jakimś starym piernikiem na fotelu, który ciągle bredzi coś o zakazie zabijania w hotelu :-))))
Nawet jeśli przyjąć, że zbyt radykalnie uprościłeś w tej chwili scenariusz, to zrobiłeś to na wesoło i .. generalnie "w punkt". Być może to właśnie ta niekonsekwencja "jakościowo-stylistyczna" i mnie nie pozwoliła filmu ocenić wyżej.
Ja mam tak co i raz, bo nadrabiam pełne filmografie, teraz akurat Keanu. Depardieu też był młody i szczupły zajzajer kiedyś.... No, ale pozytywne to, że dokumentacja przy takich gościach lepsza niż przy Kowalskim, więc można w różne strony polecieć - i w przód, i wstecz.
Fajna sprawa tak sobie prześledzić filmografię dobrego aktora od pierwszych filmów, kiedy jeszcze nawet nie był wymieniany w czołówce, po nowsze produkcje kiedy już zostawał bożyszczem widzów. :-)
Na pewno nie masz wtedy problemu 'co odpalić dzisiaj na Netflixie', bo tydzień zaplanowany do przodu przynajmniej. Masz inny problem, jak wygrzebać to coś sprzed 30 lat :) ale to kwestia wprawy. Bardzo dobrze odkleja aktora od jego kasowych ról. Jak ktoś gra ojca/brata/syna/homo/hetero/rudego/blondyna/bruneta, to zaczynasz wygrzebywać to, co naprawdę składa się na faceta. I jak widzisz, że owszem, jest stary, ale ta starość jest częścią dłuższego procesu, to jest łatwiej.