Lazenby godnie zastąpił Connery'ego w roli Bonda-miał swój charakter i urok osobisty , w dodatku aktorsko też dawał radę. Miał po prostu pecha, że trafiła mu się ta rola w tym, a nie innym momencie, choć z drugiej strony miał tez wielkie szczęście ,że w ogóle ją dostał. Sam film jest równie dobrze zrobiony, co poprzednicy/następcy ,ma ciekawą ,oryginalną fabułę, świetnego Telly Savalasa w roli Blomfelda, znakomitą sekwencję finałową, motyw przewodni wybrzmiewa w tej części w pełni ,jak w żadnej innej, w dodatku Bond roni łzę na końcu, a my razem z nim (przynajmniej ja) Bardzo dobry Bond, lepszy od nie jednego z Connery'm, Brosnanem i od wszystkich z Craig'iem, (choć od żadnego z Moore'em), oczywiście moim skromnym zdaniem.
Jeśli chodzi o scene śmierci to Lazenby fajnie to zagrał myślę że Connery nie potrafiłby tak zagrać.
Zgadzam się w 100%. Lazenby naprawdę nie jest złym Bondem! W filmie Diamenty są wieczne Connery snuje się po ekranie i wygląda jak staruszek. Źle się go ogląda. Nie wiem po kiego grzyba od w ogóle wrócił do tej roli, a lepszy od Lazenby'ego nie był! Tymczasem poprzedni film, Żyje się tylko dwa razy, był wyraźnie nudny i gorszy od WTSJKM. Lubiłem ten film, wczoraj obejrzałem go bardzo dokładnie, spodobał mi się jeszcze bardziej. Dałem gwiazdkę w górę.